Tymczasem wyladowalismy. Podekscytowany ruszylem w kierunku okienek z straznikami i celnikami. Ha, ponoc Australijczycy znani są z serdeczności i otwartości.ale ponoc tez te dobre cechy charakteru nie znajduja swego miejsca na granicy. Pierwsze wrazenie jednak bylo bardzo pozytywne, pan straznik zerknal na moj paszport, cos sprawdzil w komputrze i usmiechnawszy sie wbil mi pieczatke do paszportu. Hurra! Chyba Australia stanela przede mna otworem! Chyba...na początek dopadł mnie celnik przy taśmie bagażowej - chyba szukał ofiary, której może napędzić stracha pytaniami o to co mam w bagażu, czy papierosy, alkohol i ile, poczym zawołał koleżanke z psem, żeby ten obwąchał mój bagaż. To nie był jednak koniec, bo kiedy przepychałem mój ogromny bagaż przez skanery inny celnik rzuciwszy okiem na mój paszport spojrzał na mnie podejrzliwie i zapytał: a polskiej kiełbasy tam nie masz przypadkiem, hę?
Razem z ciocia i wujkiem poturlaliśmy się samochodem do Glenbrook, u podnóża Gór Niebieskich.
Pierwszy dzień upłynął w strugach deszczu, na przemian z słońcem, wycieczce do miasteczka Penrith gdzie po drodze minęliśmy irlandzki pub i zwizytowaniu leżących nieopodal miejsc widokowych w Górach Niebieskich. W sumie prawie jak w Irlandii, na przemian leje i wychodzi słońce, są puby i nieopodal leżące góry. Tyle, że w drzewach czają się Kukabarry, które zamiast treli czynić zanoszą się dziwacznym śmiechem, po polach rączo biegają ogromne białe kakadu, a zamiast owiec trawę skubią kangury. Jak zwykle 'prawie' robi ogromną róźnicę.





2 komentarze:
Widze ze bede miala co czytac :) adrogi podrozniku czy zaczerpnales moze wiedze swoja takze z "In a Sunburned country" Billa Brysona? Jesli nie to goraco polecam - delicje :) chetnie pozycze, acz cos mi mowi ze na miejscu tez moze byc dostepna ;) sciskam, trzymam kciuki za mrozace krew w zylach przygody, ktore sledzic bede z tchem za-party-m. Pozdrawiam-Daria
Prześlij komentarz